Powrót do Arony po wojażach,poczynając od południa Włoch,przez Bieszczady, a kończąc na polskim Bałtyku dały mi się trochę we znaki i nawet ja-podróżniczka chwilowo stwierdzam:"Walizkom śmierć"!
Utwierdził mnie w tym powrót do Włoch, kiedy to podczas jazdy pociągiem PKP zdarzył się(jak się okazało niegroźny) wypadek i trasę Oborniki-Poznań pokonałam najbardziej niezawodnym środkiem transportu,czyli AUTOSTOPEM...;)
Co tu dużo mówić...Wyjazd do Polski jak najbardziej udany...Głównymi atrakcjami były:
1.Wieczór panieński Malwiny-koleżanki ze szkoły podstawowej na którym nie zabrakło czerwonych peruczek,układu tanecznego,gier i zabaw,a i tak wiadomo,ze w Bornem wszystkie drogi prowadza do...Baru pod Orłem;)
2.Tygodniowy wyjazd w góry z Pioterem...Kilka dni zwiedzania-Częstochowa,Sandomierz,Nowy Sącz,Stary Sącz,Szczawnica i w koncu Bieszczady,czyli klimat górskiego schroniska i oderwanie się od rzeczywistości jakie może dać tylko klimat gór... Z pewnością kiedyś tam wrócę!
Tymczasem posłuchajmy...
www.youtube.com/watch?v=ue7-VjuMZZk
Mijany przez nas Leluchów:
www.youtube.com/watch?v=dULGDdwBBVo
I specjalnie dla Piotera: "Tu asfalt się kończy";)
www.youtube.com/watch?v=FZuOiiCv1Z0
3.Słoneczny poniedziałek i wyjazd nad morze...Jak już ominie się cały ten majdan,czyli straganiki,baloniki i majteczki w kropeczki, okazuje się ze Bałtyk jest naprawdę piękny (i nawet nie taki znowu zimny),a plaże robią zdecydowanie lepsze wrażenie od tych z południa Włoch.
Po pełnym przygód powrocie do Włoch, na miejscu zastałam moich zblazowanych wolontariuszy(ta męska cześć;)...
Mam wrażenie,ze im mniej pracy,tym więcej narzekań;)Hmm...No cóż...Należy uzbroić się w cierpliwość...
Jeszcze tylko dwa miesiące i na początku października wymieniam ich na lepszy model! Buahaha!
sobota, 28 lipca 2012
środa, 25 lipca 2012
Szkolenie mid-term na bis!
Czym jest wolontariat? Kim jest wolontariusz? (Niemcy,Francja,Albania,Hiszpania,Polska,Serbia)
Polska,Grecja,Szwecja,Hiszpania,Polska,Serbia
Grecja,Armenia,Francja,Polska,Hiszpania
Francja,Słowacja,Polska,Rosja,Łotwa
Częste przerwy sprzyjały integracji m.in. niemiecko-polsko-czesko-wegierskiej;)
Winko również nam sprzyjało...;)
Nasz hotel i plaza,z której nie mogliśmy korzystać;)
Grupa polsko-finsko-wegierkso-polsko-litewska prezentuje cechy,które według nich powinien posiadać wolontariusz
Zaduma...
I nie tylko...;)
Elokwencja naszej koleżanki z Albanii robi wrażenie...
Skarbnik Alberto
Imprezka pożegnalna o tematyce: "Znane osobowości"
Cezar,Kleopatra i Faraon;)
Trochę naciągana Wilma Flinstone;)
Happy birthday to You,
Happy birthday to You,
Happy birthday Mr President,
Happy birthday to You!
Pippi i reszta;)
Courtney Love;)
A tu już wycieczka do zamkniętych Pompejów,czyli wiwat włoska organizacja buahaha!
Podsumowując: świetni ludzie,fajna atmosfera,nowe doświadczenie i duuuzo śmiechu...
Na koniec jedno pytanko:
Czy ktoś słyszał stwierdzenie-"Pojechać do Rygi" w znaczeniu "Zwymiotować"?
Takich oto zwrotów człowiek się uczy na szkoleniach wolontariackich....
Dzięki Misia buahaha!
Polska,Grecja,Szwecja,Hiszpania,Polska,Serbia
Grecja,Armenia,Francja,Polska,Hiszpania
Francja,Słowacja,Polska,Rosja,Łotwa
Częste przerwy sprzyjały integracji m.in. niemiecko-polsko-czesko-wegierskiej;)
Winko również nam sprzyjało...;)
Nasz hotel i plaza,z której nie mogliśmy korzystać;)
Grupa polsko-finsko-wegierkso-polsko-litewska prezentuje cechy,które według nich powinien posiadać wolontariusz
Zaduma...
I nie tylko...;)
Elokwencja naszej koleżanki z Albanii robi wrażenie...
Skarbnik Alberto
Imprezka pożegnalna o tematyce: "Znane osobowości"
Cezar,Kleopatra i Faraon;)
Trochę naciągana Wilma Flinstone;)
Happy birthday to You,
Happy birthday to You,
Happy birthday Mr President,
Happy birthday to You!
Pippi i reszta;)
Courtney Love;)
A tu już wycieczka do zamkniętych Pompejów,czyli wiwat włoska organizacja buahaha!
Podsumowując: świetni ludzie,fajna atmosfera,nowe doświadczenie i duuuzo śmiechu...
Na koniec jedno pytanko:
Czy ktoś słyszał stwierdzenie-"Pojechać do Rygi" w znaczeniu "Zwymiotować"?
Takich oto zwrotów człowiek się uczy na szkoleniach wolontariackich....
Dzięki Misia buahaha!
poniedziałek, 9 lipca 2012
Zobaczyc Neapol i umrzec? Hmm...Niekoniecznie;)
Na początku alibi:przerwa na blogu spowodowana była pobytem na szkoleniu mid-term w Torre del Greco...
W sobotę wyruszyłyśmy z Ivana na lotnisko Milano Malpensa i już po dwóch godzinkach dotarłyśmy do,co tu dużo mówić,brudnego i chaotycznego Neapolu...
Dworzec Napoli Centrale tym bardziej nie nastrajał nas zbyt optymistycznie,wiec czym prędzej udałyśmy się do Caserty,czyli oddalonego o pol godzinki miasta,w którym miałyśmy przenocować...
Tam już przywitał nas nasz host,czyli Sergio (tata poznanego wcześniej w Cremonie,Marco) i zabrał nas do swojego pięknego apartamentu,w którym mieszka z córką Marcella...
Dzień upłynął nam na zwiedzaniu Caserty i zajadaniu się pysznościami,które przygotował dla nas Sergio
(mozarella,spaghetti z owocami morza,lokalne wino...).Niebo w gębie!
W niedziele wybrałyśmy się do Neapolu i co tu dużo mówić,podsumuje to następująco: "Jak zachwyca,skoro nie zachwyca?". Musze przyznać,ze miasto ma charakter,ale jest strasznie brudne(dawno nie widziałam tylu śmieci na ulicach),chaotyczne (przejście po pasach tylko dla kamikaze;) i niebezpieczne (co krok ktoś chce Cie na coś namówić-tak się składa ze akurat ma najnowszego ipada do sprzedania po bardzo okazyjnej cenie...;)
Tak się złożyło,ze pierwszy lipca był Wielkim Dniem w historii włoskiej piłki nożnej i udało nam się uczestniczyć w tym jakże ważnym wydarzeniu...oglądając mecz z Hiszpania na tarasie z ekipa wesołych Neapolitańczyków...Ponieważ rywale okazali się zdecydowanie lepsi(co tu dużo mówić-wybili Włochom z głowy marzenia o zwycięstwie), po meczu nastała grobowa cisza,co muszę przyznać,trochę mnie ucieszyło,bo za dużo już było tego cwaniakowania i wywyższania się (to zdecydowanie domena mieszkańców tego kraju-uważają sie za najlepszych w każdej dziedzinie i jakakolwiek próba wyprowadzenia ich z błędu kończy się wielkim oburzeniem z ich strony...;)
Od poniedziałku do czwartku braliśmy udział we wspomnianym wcześniej szkoleniu dla wolontariuszy w Torre del Greco (miejscowość nadmorska położona blisko Neapolu). Dużo by opowiadać...
Jakby tego było mało,weekend spędziłam w miłym towarzystwie Michasi i Markety,a lada chwila lecę na dwa tygodnie do Polski(czytaj:znowu cisza na blogu;)! Chwilo trwaj!
Taras naszego hosta
Caserta
Park w Casercie
I znów taras;)
Włoskie śniadanie
Ivana i miłość jej życia;)
Paradiso;)
Zwiedzanie Neapolu
Szaleństwo przed meczem
Takie obrazki...
Hipokryzja...
Kontrasty...
Moja koszulka budziła ogromne zainteresowanie;)
Spadamy stad;)!
Shopping w wydaniu wolontariackim;)
Polski akcent
Neapolitańska mafia;)
Z Nina i Michasia...Gorrrąco!
Zagubiony Alberto;)
Ekipa czesko-polsko-słowacka+Deni z Albanii
Doczytajcie sobie hahaha!
Finalmente!
Jak wyżej;)
A to to tak! Wszak pizza pochodzi z Neapolu...
Arrivederci!
Ufff!Fotki ze szkolenia już wkrótce! Czas pakować walizkę i w drogę!
W sobotę wyruszyłyśmy z Ivana na lotnisko Milano Malpensa i już po dwóch godzinkach dotarłyśmy do,co tu dużo mówić,brudnego i chaotycznego Neapolu...
Dworzec Napoli Centrale tym bardziej nie nastrajał nas zbyt optymistycznie,wiec czym prędzej udałyśmy się do Caserty,czyli oddalonego o pol godzinki miasta,w którym miałyśmy przenocować...
Tam już przywitał nas nasz host,czyli Sergio (tata poznanego wcześniej w Cremonie,Marco) i zabrał nas do swojego pięknego apartamentu,w którym mieszka z córką Marcella...
Dzień upłynął nam na zwiedzaniu Caserty i zajadaniu się pysznościami,które przygotował dla nas Sergio
(mozarella,spaghetti z owocami morza,lokalne wino...).Niebo w gębie!
W niedziele wybrałyśmy się do Neapolu i co tu dużo mówić,podsumuje to następująco: "Jak zachwyca,skoro nie zachwyca?". Musze przyznać,ze miasto ma charakter,ale jest strasznie brudne(dawno nie widziałam tylu śmieci na ulicach),chaotyczne (przejście po pasach tylko dla kamikaze;) i niebezpieczne (co krok ktoś chce Cie na coś namówić-tak się składa ze akurat ma najnowszego ipada do sprzedania po bardzo okazyjnej cenie...;)
Tak się złożyło,ze pierwszy lipca był Wielkim Dniem w historii włoskiej piłki nożnej i udało nam się uczestniczyć w tym jakże ważnym wydarzeniu...oglądając mecz z Hiszpania na tarasie z ekipa wesołych Neapolitańczyków...Ponieważ rywale okazali się zdecydowanie lepsi(co tu dużo mówić-wybili Włochom z głowy marzenia o zwycięstwie), po meczu nastała grobowa cisza,co muszę przyznać,trochę mnie ucieszyło,bo za dużo już było tego cwaniakowania i wywyższania się (to zdecydowanie domena mieszkańców tego kraju-uważają sie za najlepszych w każdej dziedzinie i jakakolwiek próba wyprowadzenia ich z błędu kończy się wielkim oburzeniem z ich strony...;)
Od poniedziałku do czwartku braliśmy udział we wspomnianym wcześniej szkoleniu dla wolontariuszy w Torre del Greco (miejscowość nadmorska położona blisko Neapolu). Dużo by opowiadać...
Jakby tego było mało,weekend spędziłam w miłym towarzystwie Michasi i Markety,a lada chwila lecę na dwa tygodnie do Polski(czytaj:znowu cisza na blogu;)! Chwilo trwaj!
Taras naszego hosta
Caserta
Park w Casercie
I znów taras;)
Włoskie śniadanie
Ivana i miłość jej życia;)
Paradiso;)
Zwiedzanie Neapolu
Szaleństwo przed meczem
Takie obrazki...
Hipokryzja...
Kontrasty...
Moja koszulka budziła ogromne zainteresowanie;)
Spadamy stad;)!
Shopping w wydaniu wolontariackim;)
Polski akcent
Neapolitańska mafia;)
Z Nina i Michasia...Gorrrąco!
Zagubiony Alberto;)
Ekipa czesko-polsko-słowacka+Deni z Albanii
Doczytajcie sobie hahaha!
Finalmente!
Jak wyżej;)
A to to tak! Wszak pizza pochodzi z Neapolu...
Arrivederci!
Ufff!Fotki ze szkolenia już wkrótce! Czas pakować walizkę i w drogę!
Subskrybuj:
Posty (Atom)