Ostatnie tygodnie upłynęły mi na (a jakże;)beztroskim,wolontariackim żywocie,przeplatanym jednak z coraz większą jesienną nostalgią i tęsknotą za domem...
Wycieczka do Novary-nie dało się uniknąć sentymentalnego nastroju,bo to tam właśnie wybrałyśmy się z Ivaną na pamiętnego "stopa"po raz pierwszy po moim przyjeździe do Włoch(prawie rok temu!!!).
Pozytywne foccacie
Novara
Katedra
Włoska historia jest obecna na każdym kroku...
A tu już zaleciało Ameryką;)
Na jesienne klimaty najlepsze są włoskie smakołyki...
Tutaj przygotowania "Salame di cioccolato"
W skrócie:
pokruszone herbatniki,masło,cukier,odrobina rumu dla smaku i roztopiona gorzka czekolada...Wszystko wymieszać,uformować "salami" i wstawić do lodówki...Podawać pokrojone w cienkie plasterki.Mniam!
Wspomniana już złota,włoska jesień;)
Intensywne poszukiwania pracy uważam za rozpoczęte;)
Często zdarza mi się ostatnio stołować u Dzwonków...(tu w eleganckich strojach buahaha;) na co jednak absolutnie nie mogę narzekać!
Jedno z moich ulubionych dań-pasta arrabiata (czyli "rozgniewana"),lub jej ostrzejsza wersja tzw.incazzata;)