Jakos już się po powrocie z ojczyzny na nowo zadomowiłam we
Włoszech(jak widac niektorych polskich znakow nadal brak-macie jakis pomysl co z tym zrobic?)...
Pogoda z dnia na dzien coraz lepsza, informacja z kraju o
przelewie na konto zaleglej 13-tki przyjeta z radością, a i jezyk wloski jakos
tak sam zaczyna się układać w zdania…;)
W srode mialam rozmowe „face to face” z Mara na temat
wydarzen ostatnich tygodni.Chciala znac moja wersje(co sie okazalo nasi chłopcy nie
omieszkali nieco „podrasowac” niektorych sytuacji)…Ciekawe…
Co wiecej dowiedzialam się,ze było by milo gdybym zostala w
Aronie do konca projektu, czyli dwa miesiące dłużej(rowny rok). Mara chce żebym
pomogla nowym wolontariuszom, którzy przyjada na miejsce obecnych na początku
października (czyzby chciala zebym ich szybko wychowala?;)
Co wiecej jak nie wiadomo o co chodzi,to chodzi o kase czyli jak
wyjade wczesniej to oni straca pieniadze przeznaczone na moje utrzymanie. Niech
się lepiej przyznaja, ze nie chca wypuscic takiej pracowitej wolontariuszki;)!
Ja mam mieszane uczucia, bo z jednej strony EVS to super
sprawa, ale tęskno za domem, a i plaszcz zimowy wywieziony do Polski...;)
Mimo to stwierdziłam, ze skoro wytrzymam 10 miesiecy, to te
dwa tez a będę miala szanse poduczyc się jeszcze jezyka i poznac kolejna
czwórkę cudakow z roznych krajow. Emigracja ma to do siebie ze jak już
przetrwasz te pierwsze miesiące,to pozniej jest coraz latwiej,a gdy już calkiem
się zadomowisz…wracasz do swojego kraju!
Wieczorem umówiłyśmy się z Ivana na aperitivo z Marcello,
który niedawno wrócił z 9-miesiecznego EVSu w…Suwalkach(alez go skrzywdzili
buahaha!)…
Nie ma się jednak z czego podśmiewać, bo Marcello Polske (a
może raczej zywot wolontariusza)pokochal z całego serca!
Nie dosc ze chłopak calkiem dobrze mowi w naszym (wszak
niełatwym) jezyku-największy problem sprawilo mu slowo „latwy”(za każdym razem
kiedy miał go uzyc, mowil „nie trudny”;),to jeszcze objechal pol Polski…Co
wiecej spróbował kartaczy, strzelil sobie fotke z zubrem i miał okazje wykapac się w zimnych
wodach jeziora Hancza, czyli zrobil rzeczy których nie miał okazji zrobic
przeciętny Polak;)!
Polki oczywiście sa piekne, Polacy już niekoniecznie(tu
nastąpiła prezentacja przysłowiowych „karkow”) a praca jako strażnik w
Suwalskim Parku Narodowym dostarczyla wielu niezapomnianych wrażeń!
EVS to
jednak piekna sprawa!
Po milym wieczorze, w czwartek rano "nawiedzila" nas Mara. Na poczatku sympatyczna gra "TABOO" (zapewne w celach integracyjnych). Niestety byl to tylko wstep do...wprowadzenia nowych ZASAD obowiazujacych w naszym domu. Wszystko pieknie,tylko czemu w polowie projektu,sie pytam?
Palenie w domu zabronione i tym podobne wywolaly u naszych chlopcow lawine...I sie zaczelo!
Pierwsza na pozarcie poszlam ja, bo tak sie sklada ze poprzedniego dnia rozmiawialam z Mara(wiec zapewne maczalam w tym palce), pozniej byly juz tylko pokrzykiwania rozzloszczonego Alberto(o ograniczeniu wolnosci osobistej), a skonczylo sie na "grozbach" Martina w stylu "zrezygnuje z EVS" i rysunku "papierosowej"swastyki autorstwa Hiszpana, przyklejonej na drzwiach w formie protestu;)
Buahaha smieszne to wszystko! Skomentuje to tak: po tym roku napisze poradnik pod tytulem:
"Jak mieszkac pod jednym dachem z nastolatkami i nie zwariować", a do certyfikatu youthpass otrzymywanego po zakonczeniu projektu wpisze sobie:praca z trudna mlodzieza.
Dobrze,ze czlowiek juz jakis taki bardziej uodporniony (10 lat temu to by wojowal),teraz to juz sie tylko podsmiewa, a jutro jedzie na spotkanie wolontariuszy do Mediolanu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz