W czwartek pierwszy raz wybrałam się do doposcuoli w
Sizzano(do tej w której pracuję w piątki). Wiązało się to z pewnymi
kombinacjami, bo najpierw jedziemy autem do Fontanetto, gdzie zostawiam Ivanę i
Alberto, po czym jadę sama do swojej szkoły. Droga prowadzi przez małe wioseczki,
które słyną z produkcji wina, więc mam ciekawe widoki…Tym razem wyjątkowo
zamiast Maury był Andrea, który okazał się „wcipalem” (słowacki odpowiednik
„dowcipnisia”;) grającym razem z dzieciakami we wszystkie możliwe gry… Wesoło!
Piątek już tradycyjnie doposcuola z Maurą, a wieczorem drink
w Meltin Pop…
No i się zaczęło…W nocy dopadła mnie włoska odmiana grypy
żołądkowej! To chyba bachorki z nido mnie tak załatwiły!
Weekendu nie będę opisywać, bo większość czasu spędziłam w
łóżku, dogorywając...W niedzielę Luba przyjechała ze swoją mamą i pojechałyśmy
razem po leki, po których poczułam się lepiej. Chociaż szczerze mówiąc, to
chyba przy tego typu choróbskach ze dwa dni(minimum) ma się wyrwane z życiorysu…Weekend,
ładna pogoda i ja przykuta do wyrka! Brrr…
Z nowości, to po sobotniej feście zorganizowanej przez
Alberto, mamy z Ivaną zerwany zlew w naszej damskiej łazience!!! Jak to
zobaczyłam, myślałam że zabiję naszego współlokatora!
Już nie będę tutaj prezentować fotek, wystarczą te które
wrzuciłam ostatnio;) Lepiej żeby to szybko naprawił, bo kto to słyszał żeby
człowiek musiał myć zęby w bidecie;)! Boże, daj cierpliwość...
No nic, najważniejsze że już jestem zdrowa( za to teraz
przyszła kolej na Alberto, oczywiście jak to chory mężczyzna-jest umierający i cały czas trzeba się nad nim użalać…;)
Wczoraj, w nagrodę za nieciekawy weekend,wybrałam się na spacerek po naszej uroczej Aronie.
Zobaczcie sami:
Zdjęcia zrobione w czasie siesty,co tłumaczy pustki na ulicach...Piękne walentynkowe dekoracje i nasza ulubiona kawiarnia Piccolo...Zapraszam do Arony;)!
ehhh...patrząc na te zdjęcia można sie rozmarzyć, piękne te włoskie uliczki i nic tylko pozazdrościć Ci, że możesz się nimi przechadzać ;) Gdańsk pozdrawia i bacznie śledzi owego bloga! buziaki
OdpowiedzUsuńNic tylko przylecieć w odwiedziny;) A i w Gdańsku jest się gdzie przechadzać...Pozdrawiam.Ciao!
OdpowiedzUsuń