sobota, 18 lutego 2012

To właśnie jest szczęście...

Po wtorkowym wypadzie na mercationo w kieszeniach pustki,ale zgodnie stwierdziliśmy że w Verbanii nie będzie nam potrzebne zbyt dużo kaski (wyjazd już we wtorek rano),więc możemy zaszaleć...

Pogoda w tym tygodniu sprzyjała spacerom...W środę wybrałyśmy się z Ivaną do parku, gdzie odkryłyśmy fajne miejsce na grillowanie, pikniki, plażowanie i czego jeszcze dusza zapragnie! Zaliczyłam pierwszy w tym roku zjazd z górki na...pupie, więc było wesoło!

Wieczorem ruszyliśmy na kurs. Na stole niespodziewanie pojawiło się ciasto i szampan z okazji "urodzin" Communita di S.Egido,czyli organizacji mającej na celu pomoc obcokrajowcom przyjeżdżającym do Włoch.Ma ona siedzibę w Rzymie i jej głównym zadaniem jest nauczanie języka włoskiego w miastach i miasteczkach rozsianych po całych Włoszech...

W czwartek ostatni dzień doposcuoli i zajadanie się włoskimi odpowiednikami naszych faworków (obchodzą tutaj nie tylko Tłusty Czwartek przed ostatnim weekendem karnawału,ale też Tłusty Wtorek zaraz po-takim to dobrze!).Wszystko podobno zależy od regionu Włoch, ale tutaj dzieci mają aż pięć dni wolnego w związku z karnawałem!

W piątek byłam w nido, później już miałam wolne więc wyjątkowo poszłam na kurs, a później na kawę z Lubą i jeszcze jedną Ukrainką-Iryną. Jak tak posłucham tych opowieści o problemach z dokumentami i całym tym zamieszaniem, to doceniam jak ważne było wejście Polski do Unii Europejskiej i generalnie jakie miałam szczęście,że się tutaj urodziłam...
Ogólnie muszę przyznać,że po prawie trzech miesiącach od mojego przyjazdu czuję się tutaj dobrze...
Nie mam większych problemów (oprócz tych bardzo przyziemnych) i całkiem się już zadomowiłam w Aronie....Włoskie słońce dodaje mi energii i aż chce się żyć!

A to kilka zdjęć z dzisiejszego spaceru i przedstawienia dla dzieci, na które ochoczo się wybrałyśmy;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz