Wczoraj wróciliśmy z naszego szkolenia dla wolontariuszy (on-arrival training) w Verbanii...Odpoczęłam i już biorę się za opisywanie tego co się działo, a jest tego sporo...
Zacznę może od dnia przyjazdu, w którym to postanowiłam tym razem nie sprawdzać wszystkich informacji na temat tego co, gdzie, jak i wyjątkowo zdać się na innych...
Na miejscu okazało się że nikt z nas nie ma adresu hotelu, nie zna jego nazwy i ogólnie luuuzik...
No to poszliśmy na kawę i kombinujemy...
Wyglądało to mniej więcej tak:
Oczywiście jak na złość nigdzie nie ma internetu i nikt nie odbiera telefonu;) No ale jakoś tam dotarliśmy...
Hotel z widokiem na Lago Maggiore i góry w tle...Do tego śniadanka, obiadki (obowiązkowo primo,secondo i deserek), kolacyjki(ten sam zestaw) przez cały tydzień...Życ nie umierać!
Pierwsze wrażenie w stosunku do grupy-spokojni, okazało się bardzo mylące!
Ten tydzień był tak intensywny,że pojęcie dni i godzin (co,gdzie, kiedy) jest bardzo płynne, ale może zdjęcia oddadzą chociaż trochę charakter tego wyjazdu...Był to dla mnie zdecydowanie NAJLEPSZY TYDZIEŃ od dłuższego czasu...
Lekcje języka włoskiego, zajęcia z kultury włoskiej, prawa i obowiązki każdego wolontariusza, zajęcia z tematyki: komunikacja, motywacja, rozwiązywanie problemów...Dyskusje, gry i zabawy, włoskie filmy...
A to wszystko z 30 świetnych, kreatywnych ludzi z całej Europy (i nie tylko) zakrapiane hiszpańskim calimochio (przepis:wino+cola;)...
Byłam w swoim żywiole!
A oto fotki:
Nasze oczekiwania i obawy związane ze szkoleniem...
Gry i zabawy...
Nasze przeciwieństwa:
1.Marianna z Mołdawii
2.Victor z Hiszpanii
3.Kall z Estonii
4.Ja-raperek;)
5.Ivana;)
6.Aileen z Niemiec
Verbania:
Przeprowadzamy wywiad z panem ze stacji benzynowej (po prawej moja współlokatorka z Francji-Sandra)
Sąd w składzie: Martin, Marta, Alberto
Język węgierski-pikuś;)
I na koniec spróbowałam po raz pierwszy w życiu hiszpańskiej paelli przygotowanej przez Victora,Martę,Alberto i Elenę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz