piątek, 18 maja 2012

"Serce" mozarelli i inne atrakcje...

W środę po kursie włoskiego odwiedziłyśmy naszego znajomego Lucę i niespodziewanie załapałyśmy się na istną ucztę bogów,czyli mozarellę z Neapolu, burratę (wspomniane w tytule "serce"mozarelli),wędzoną szynkę, grillowane bakłażany, a to wszystko popijane włoskim Prosecco,czyli białym winem z bąbelkami....

Trochę się na początku podśmiewałam z Włochów i całej tej otoczki związanej z jedzeniem, ale teraz zaczynam to doceniać, bo ich kuchnia jest rzeczywiście niesamowita....Wszystko jest przemyślane,ma swój czas i miejsce i jakiekolwiek odstępstwa od normy są natychmiast "karane" złowrogimi spojrzeniami...

Ja,nauczona doświadczeniem, udzielę Wam kilku wskazówek,jak nie popełnić gafy:
1)Na śniadanie je się tylko rogalika i popija go kawą (żadnych tam jajek i kanapek,zapijanych herbatką;).
2)Capuccino we Włoszech pije się do godziny 11.00,później czynią to tylko nieświadomi tego co czynią obcokrajowcy.
3)Pranzo,czyli lunch to już obowiązkowe primo-czyli pierwsze danie.Najczęściej jest to pasta,albo risotto.
4)Secondo-drugie danie,najczęściej mięso i jakiś sałatka (UWAGA! Nie należy mieszać primo z secondo i, nie daj Boże,jeść ich na jednym talerzu-podobno nie należy tego robić z szacunku dla kucharza).
5)Chleb jest w formie dużej "bagietki" i należy nim nakruszyć po całym stole(to już taka moja dygresja buahaha)
6)To wszystko popija się wodą albo winem (szkoda,że nie widzieliście miny Włocha,kiedy nalałam sobie soku ananasowego- jak się okazało,dopuszczalnego tylko na śniadanie;)
7)Na kolację wjeżdża ten sam zestaw (primo i secondo),później często pojawia się deser. Jeszcze jedno!
Antipasto to taka przekąska serwowana na formalnych spotkaniach przed kolacją.Nie mylić z aperitivo, czyli ulubionym zajęciem każdego wolontariusza;) Otóż jest to wieczorne wyjście na drinka,albo kieliszek wina, do którego (szczególnie tu,na północy) serwowane są przekąski-chipsy,oliwki,wędzona szynka,sery pleśniowe, ale również kawałki pizzy i różne rodzaje pasty...I jak przystało na Włochów zero zażenowania w podchodzeniu do bufetu po raz enty-człowiek codziennie się czegoś od nich uczy;)

W czwartek udało się skończyć wcześniej doposcuolę i w drodze powrotnej z mojej wioseczki pstryknąć kilka fotek na pamiątkę tej malowniczej trasy (Borgomanero-Sizzano).Popatrzcie sami...

Wieczorem przygotowaliśmy kolację dla gości z Sardynii (tym razem trzy dziewczyny),była też Anna i Marcello.Później wybraliśmy się na kręgle, a wisienką na torcie były lody (nowa lodziarnia na trasie odkryta!)...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz