wtorek, 22 maja 2012

Weekend w Mediolanie...

W sobotę pojechałyśmy z Ivaną do Mediolanu,odwiedzić nasze koleżanki-Michasię i Marketę.Po dotarciu na miejsce i zostawieniu rzeczy,wybrałyśmy się na spacerek, jakże podobny do pierwszego,który miał miejsce w grudniu,zaraz po moim przyjeździe do Włoch... Zrobiło się sentymentalnie,bo czas tak szybko leci i od tamtej pierwszej wycieczki do Stolicy Mody, minęło już prawie pół roku...
Wieczorem miałyśmy dotrzeć na spotkanie organizacji, w której pracują dziewczyny. Odbywała się tam kolacja,loteria i projekcja filmu w klimacie palestyńskim.Wszystko to w celu zebrania pieniędzy na podróż pracowników organizacji do Palestyny i rozeznania się w panującej tam sytuacji,która ma mieć miejsce w  sierpniu...
Zanim jednak dotarłyśmy do celu,postanowiłyśmy kulturalnie wybrać się na aperitivo w Mediolanie...Pojechałyśmy metrem na Famagostę (dzielnicę,w której miała się odbyć impreza)...
Na miejscu naszym oczom ukazało się szemrane osiedle,market "Penny" i zarośnięty park...
No cóż,tak to jest...Mediolan to nie tylko katedra DUOMO i sklepy najdroższych projektantów...Nasze aperitivo skończyło się na kanapkach i piwku spożytym na ławeczce w parku.Oczywiście budziłyśmy bardzo duże zainteresowanie "lokalsów",więc przeniosłyśmy się do najbliższej restauracyjki,gdzie łamiąc wszelkie możliwe włoskie zasady,zamówiłyśmy kawę i rozsiadłyśmy się wśród ludzi właśnie spożywających najważniejszy posiłek dnia-kolację...
Nic to...W końcu poszłyśmy w umówione miejsce,zakupiłyśmy losy i oczekiwałyśmy na wygraną...;)Nic z tego,ale i tak miło spędziłyśmy czas!
Później jeszcze piwko ze znajomymi dziewczyn i już ululane wróciłyśmy do mieszkania Michasi...Była czwarta nad ranem, kiedy po raz kolejny odkąd jestem we Włoszech(pierwszy raz w styczniu), zatrzęsła się ziemia.Oczywiście żadna z nas się nie odezwała,bo lekko zakręcone nie byłyśmy pewne,czy to rzeczywiście było trzęsienie,czy tylko nam się zdawało buahaha;)
Oto kilka fotek skradzionych Michasi:
W niedzielę ambitne plany zorganizowania pikniku popsuła brzydka pogoda,więc skończyło się na spacerze w strumieniach deszczu i gorącej czekoladzie w mediolańskiej kawiarni...
Z nowości to za dwa tygodnie będę miała tutaj mojego ukochanego gościa...;)

1 komentarz:

  1. a już niebawem my zawitamy do Arony!!! i będzie post 'odwetowy' na blogu na pewno :)

    OdpowiedzUsuń