Najpierw post sprzed kilku dni(mieliśmy i wciąż mamy tutaj
problemy z Internetem…)
W piątek pożegnaliśmy naszych nowych znajomych z Sardynii (z
nadzieją rewizyty na tej wspanialej wyspie;)
Następnego dnia rano dołączyłam do Marcello (przyjaciel
zwierząt-będąc w Polsce dostał bransoletke z takim właśnie napisem, podobno
przez miesiąc uczył się jak się to wymawia buahaha;) i Marianny-jego koleżanki,
którą poznał będąc na wolontariacie w Polsce.
Byliśmy razem w Mediolanie-niby nic nowego, ale ponieważ
była świetna pogoda i fajne towarzystwo,milo spędziłam dzień. Zobaczyłam kilka
nowych miejsc i spróbowałam słynnych panzerotti od Luiniego(podobno będąc w
Mediolanie TRZEBA ich skosztowac).
Wczoraj popsuła się pogoda (a w Polsce prawie 30 stopni, niech
to!) więc byłyśmy tylko na zakupach,a wieczorem wybrałyśmy się na aperitivo
(koniec miesiąca,lodówka pusta,ale na szczęście jesteśmy we Włoszech,wiec
pozostaje wersja oszczędnościowa-zamawiasz coś do picia i jesz ile wlezie;)
Skończyłyśmy grając w „Taboo” i popijając gin z tonikiem w trattorii
„Incrocio”.
Dzisiaj znów pada deszcz, więc odwiedzili nas Marcello z
Marianną. Zrobiliśmy zakupy i nasz „Bello Zio” ugotował nam prawdziwą, włoską
pastę alla carbonara! Mmmm…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz