czwartek, 3 maja 2012

W Mediolanie z „przyjacielem zwierząt” i Marianną;)

Najpierw post sprzed kilku dni(mieliśmy i wciąż mamy tutaj problemy z Internetem…)

W piątek pożegnaliśmy naszych nowych znajomych z Sardynii (z nadzieją rewizyty na tej wspanialej wyspie;)
Następnego dnia rano dołączyłam do Marcello (przyjaciel zwierząt-będąc w Polsce dostał bransoletke z takim właśnie napisem, podobno przez miesiąc uczył się jak się to wymawia buahaha;) i Marianny-jego koleżanki, którą poznał będąc na wolontariacie w Polsce.
Byliśmy razem w Mediolanie-niby nic nowego, ale ponieważ była świetna pogoda i fajne towarzystwo,milo spędziłam dzień. Zobaczyłam kilka nowych miejsc i spróbowałam słynnych panzerotti od Luiniego(podobno będąc w Mediolanie TRZEBA ich skosztowac).

                         To co każde dziecko małe i duże zobaczyc powinno-oryginalny sklep Disneya;)

Wczoraj popsuła się pogoda (a w Polsce prawie 30 stopni, niech to!) więc byłyśmy tylko na zakupach,a wieczorem wybrałyśmy się na aperitivo (koniec miesiąca,lodówka pusta,ale na szczęście jesteśmy we Włoszech,wiec pozostaje wersja oszczędnościowa-zamawiasz coś do picia i jesz ile wlezie;) Skończyłyśmy grając w „Taboo” i popijając gin z tonikiem w trattorii „Incrocio”.
Dzisiaj znów pada deszcz, więc odwiedzili nas Marcello z Marianną. Zrobiliśmy zakupy i nasz „Bello Zio” ugotował nam prawdziwą, włoską pastę alla  carbonara! Mmmm…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz