Weekend spędziłam w Cremonie oddalonej o jakąś godzinę drogi od Mediolanu, w regionie Lombardia,nad rzeką Pad. Jakoś tak się już przyzwyczaiłam do widoku wody i gór,że mi ich brakowało...Niemniej jednak,Cremona okazała się byc miasteczkiem wartym zwiedzenia...
Przyjechałam z wizytą do Mai,wolontariuszki z Poznania, która właśnie kończy swój projekt w Cremonie(szkoda!).
Na miejscu spotkałam się z kolejnymi wolontariuszkami EVS-Karoliną z Litwy i Anitą z Węgier(poznałyśmy się na on-arrival training w Verbanii) oraz Sylwią-kolejną Polką,która jest w Cremonie od marca.
Prosto z dworca poszłyśmy do przyjemnego mieszkanka Sylwii,gdzie zjadłyśmy obiad i przygotowywałyśmy nasze narodowe tańce...A to wszystko w związku z obchodami Święta Europy w centrum Cremony.
Wypiłyśmy jeszcze po małym shocie Soplicy o smaku orzechowym (mniam!),przywiezionej z Polski i już byłyśmy gotowe do wyjścia...Impreza na początku była trochę drętwa,ale później się rozkręciła. Były przemowy (również nasze, w języku włoskim;),koncert folkowej grupy i tańce...Czyli Wielką Improwizację czas zacząc buahaha!
No nic,trzeba było zapracowac,bo organizacja zwróciła nam kaskę za bilety...;)
Po części oficjalnej przyszedł czas na pizzę,mecz koszykówki i rundkę po lokalnych barach...Dołączył do nas Ricardo(chłopak Mai) i napatoczył się Marco-Neapolitańczyk mieszkający w Cremonie,więc było wesoło!
Następnego dnia dojechali z Mediolanu: Michasia i Marketa ze swoim chłopakiem Mateo. Spędziliśmy razem niedzielę...
Jedząc...
Pijąc...
Dyskutując na "poważne" tematy;)
Grając w Prawo Dżungli...
I kręcąc się po Cremonie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz