sobota, 28 stycznia 2012

Melancholijny poranek...

Miło było, ale się skończyło…Jest sobotni poranek,  siąpi deszczyk, a ja przed chwilą odwiozłam Piotera na stację, więc humoru brak…Odwiedziny uważam za bardzo udane, fajnie spędzaliśmy razem czas…Mało tego czeka nas-domowników poważna rozmowa na temat palenia papierosów w domu i porządków, aż się boję…Ustalanie planu sprzątania na cały miesiąc niebezpiecznie przypomina mi Anglię i naszą małą wojenkę podjazdową z Gosią i Sharkiem (Oldzia-jesteś w temacie;). Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej…

Może wrócę jeszcze do wtorku, bo zapomniałam wspomnieć o tym, że o godz. 9.00 przeżyliśmy z Piotrusiem nasze pierwsze trzęsienie ziemi! Może to za dużo powiedziane, ale ewidentnie ziemia się zatrzęsła. Oto dowód:

http://naszswiat.net/wiadomoci/wochy/3892-silne-trzsienie-ziemi-w-mediolanie-turynie-i-genui.html

Środa była kolejnym dniem pełnym wrażeń. Najpierw spacer po parku i lody (fragola i nocciola –smaki dzieciństwa;),później wycieczka stateczkiem do Angery położonej po drugiej stronie jeziora. Tam jeszcze podziwianie zamku (niestety tylko z zewnątrz) i powrót do Arony…Zdjęcia wkrótce!
Wieczorem chłopcy urządzili sobie wspólne oglądanie meczu…co zakończyło się rozmowami o sporcie, polityce, religii itp. przy wódeczce…

Czwartek upłynął spokojnie ze względu na „męczący”(środowy) wieczór;)
Wczoraj natomiast musiałam jechać do duoposcuoli, więc Piotruś radził sobie sam…Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem jego zdolności adaptacyjnych. Wszyscy go tu polubili i zapraszali do Włoch!

Cóż, nie ma co się smucić (według powiedzenia: „co się martwisz, co się smucisz- ze wsi jesteś, na wieś wrócisz”). Tym pozytywnym akcentem żegnam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz