wtorek, 6 grudnia 2011

Jedzie pociąg z daleka...

Miałam się zabrac za gotowanie, ale powstrzymała mnie przed tym siesta… Wygląda na to, że między 13.00-16.00 nic nie kupię! Byłam już dzisiaj na ryneczku gdzie łamaną „włoszczyzną;” poprosiłam o trochę owoców i warzyw. Bazarek jak każdy inny-trochę chińszczyzny i szczerzących się egzotycznych panów zachęcających do zakupu cudów typu MADE IN CHINA. Na szczęście było też trochę stoisk z fajnymi włoskimi butami, wyrobami typu hand made itp. Jak wszędzie-porządne rzeczy przeplatają się z tanioszką…

Czas napisac co nieco na temat mieszkania, w którym spędzę kolejne 10 miesięcy…
Ogólnie jest fajne, odnowione i przestronne. Oczywiście są również pewne niedociągnięcia typu:
-ogrzewanie włączane w stylu włoskim, więc albo na full, albo w ogóle;)
-hałas, hałas i jeszcze raz hałas, wymienię tu główne atrakcje takie jak:
przejeżdżające pod oknem pociągi, poranne wywożenie śmieci (butelki górą!),
no i weekendowe koncerty (perkusja itp. do oporu).No cóż…Nie pozostaje nic innego, jak się do tego przyzwyczaic…
-Alberto i Martin popalający fajeczki w swoim pokoju(pomimo ZAKAZU).
Ogólnie chłopaki mają swoją łazienkę(dzięki Ci Panie), a sprzątanie nie należy do ich ulubionych czynności…Na szczęście coś tam gotują, więc nie jest z nimi tak źle…Oczywiście kuchnia później wygląda jak po przemarszu wojska, ale liczą się dobre chęci;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz