środa, 7 grudnia 2011

Wieża Babel

No i przyszedł czas na mały kryzysik...Trochę mnie dzisiaj Makaroniarze (i nie tylko) wkurzyli…
Zaczęło się podczas zakupów, na które wybrałam się z Ivaną. Chciałam kupić starter Vodafone. ”Uprzejma” pani nie była pewna, czy Polska należy do Unii Europejskiej(!!!).Dobrze, że nie kazała mi wyciągnąć wizy J
Ogólnie rzecz biorąc chyba przeceniałam Włochów uważając ich za bardzo otwartych i przyjaznych. Może na południu jest inaczej (zapamiętałam tych z dzieciństwa jako sympatycznych), ale tutaj ŻADNEJ TARYFY ULGOWEJ JEŚLI CHODZI O JĘZYK WŁOSKI. Chcesz z nami rozmawiać- tylko po włosku, angielski nie wchodzi w grę.

Po tym uroczym poranku przyszedł czas na „pracę” przy wydawaniu obiadów dla biednych ludzi w Meltin Pop. Wyglądało to mniej więcej tak: 7 wolontariuszy napada na jednego bidaka który tylko przyszedł zjeść obiad buahaha.
Moi ziomale oczywiście wiedzieli co robić bo ściemnianie w pracy opanowali do perfekcji;)
Ja natomiast stałam z boku jak kołek i na dodatek nic nie kumałam(!!!) Chyba już zapomniałam jakie to uczucie tzw.” brak języka w gębie”. Oczywiście ekipa, z którą mieszkam ochoczo mnie poprawia (cwaniaki są już tutaj od października, z czego jeden to Hiszpan-myślę, że dla niego dogadanie się po z Włochem, to tak jak dla mnie ze Słowaczką;).
Na szczęście jak przychodzi do angielskiego, nie są już tacy biegli-co ja z grzeczności staram się przemilczeć. Tak więc poczułam się lekko zbędna podczas całej tej zadymy. Mało tego
trochę to nie fair, że dołączyłam do nich dopiero teraz, a oczekiwania co do mojej „włoszczyzny” są dość wysokie…

Po tych przejściach ochoczo ruszyłam na mój kurs numer jeden (w Borgomanero). Tam już czekały na mnie panie od kuskusu z wózkami i tlenione blondyny z Ukrainy. Podsłuchałam, że cyt. „We Włoszech to już taka sama chujnia jak na Ukrainie” – co skwitowałam uśmieszkiem. Okazało się że słowo na ch funkcjonuje nie tylko w języku polskim. Później przyszedł ciąg dalszy rozkiminki…Na szczęście panie z Ukrainy jak już załapią nowe słowo po włosku, tak długo je powtarzają po ukraińsku, że człowiek się uczy podwójnie. Niedługo zrobię fakultet pt.” Tłumaczenie tekstów z języka polskiego na włoski z uwzględnieniem języków: słowackiego, ukraińskiego, jak również hiszpańskiego i serbskiego”. Jak w tytule istna „Wieża Babel”…

Co więcej po powrocie do domu( zaliczyłam już jazdę żółtym, firmowym samochodem„Vediogiovane” w roli kierowcy) czekał mnie…kurs języka włoskiego numer 2.
Odbywa się w budynku znajdującym się jakieś 5 minut od naszego „domu”. Nie muszę uczęszczać tu i tu, ale pomyślałam że na chwilę obecną muszę korzystać ile wlezie…
Na miejscu po raz drugi przyszło mi napisać test, z którego znów niewiele zrozumiałam, ale przynajmniej się trochę pośmiałam…Ów test odbył się w pokoiku dla początkujących
(powiedzmy, że z hiszpańskiego „Los debilos” buahaha). A tam dopiero była rozkminka,bo nie tryle chodziło o to że ludzie nie wiedzieli jak uzupełnić test, ale w ogólnie nie rozumieli poleceń(!!!).To było prawdziwe „Non capiare”. Ale nie ma się co dziwić skoro towarzystwo stanowiło mieszaninę : afrykańsko-arabsko-chińsko-ukraińską-a jakże! Ludzie byli na etapie alfabetu- słowniki włosko-chińskie poszły w ruch. Jak zobaczyłam te „krzaczki” pomyślałam sobie, że cyt.„daleka droga przyjacielu, daleka droga…”. Słowo, które dobrze odzwierciedla ten stan to „miseria”, czyli biedaJ Nauczyciele dwoją się i troją, wychodząc z siebie żebyśmy zrozumieli o co chodzi (wyobraźcie sobie gestykulującego Włocha razy dziesięć
tzw „MALOWANIE SŁOWEM” buahaha)…
Basta! Idę na dół (do Meltin Pop) na jakieś laboratorio-cokolwiek to będzie;)!Ciao!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz