wtorek, 13 grudnia 2011

Naród rozkminiaczy;)

Wczorajszy dzień był dość ponury-tak już się przyzwyczaiłam do włoskiego słońca, że jego brak powoduje u mnie natychmiastowy spadek nastroju…
Mało tego zaczęliśmy poniedziałkowy poranek od akcji pt.: Spotkanie „na szczycie” w naszej organizacji goszczącej –Vediogiovane. Dotyczyło ono spraw związanych z naszą pomocą w szkołach, gdzie odbywają się zajęcia pozalekcyjne dla dzieci. Niby wszystko ok, ale skończyło się na rozkmince „być albo nie być, oto jest pytanie”;) To taka nieformalna nazwa, gdzie dyskutuje się o tzw „dupie Maryni”, czyli siedzą sobie Włosi i przez kilka godzin rozprawiają o rzeczach, które można by było załatwić w piętnaście minut ;) Chyba mam deja vu, bo podobne klimaty były już w Anglii, kraju „rozkminiaczy” buahaha
Po powrocie ze spotkania na szczycie, „pomagaliśmy”( patrz „obijaliśmy się”) podczas obiadu o którym już kiedyś pisałam. Po pracowitym poranku, pojechałyśmy z Ivaną na kurs do Borgomanero. Tam już znane klimaty, czyli marokański, ukraiński i czasami trochę włoskiego;)
Wieczorem przyszła dziewczyna, która miała zrobić dredy naszemu Alberto. Okazała się być Polką z Kwidzyna. Mieszka już tutaj pięć lat, studiuje i ma chłopaka Włocha. Zaoferowała się, że mieszka niedaleko i może pouczyć mnie włoskiego, więc super!
Dzisiaj już od rana zaliczyłam wtorkowy bazarek w poszukiwaniu prezentów na święta… Za tydzień ruszam na trzy tygodnie do Polski!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz